Znów zmiany w prawie o ruchu drogowym? „To próba utrudnienia ludziom życia”

Opublikowano: 25 grudnia 2015 - 18:41 Autor: Moto Replika

Projekt zmian w ustawie prawo o ruchu drogowym, jaki rozpatrywali w ostatnim czasie posłowie, świadczy o zupełnym zatraceniu poczucia rzeczywistości przez naszych kochanych, wielbionych, szanowanych „wybrańców narodu”.

oznakowanie_drog

Po raz kolejny zastanawiają się oni, jak utrudnić życie Polakom. Projekt, by zbliżający się do przejścia (co to znaczy „zbliżający się”? 2, 5, 10 m) miał na tym przejściu bezwzględne pierwszeństwo oznacza ni mniej, ni więcej tylko to, że kierujący pojazdem zbliżającym się do przejścia ma obowiązek tak zmniejszyć prędkość, by móc zatrzymać pojazd, gdy idący rzeczywiście zechce z przejścia skorzystać.

Już pod rządami obecnie obowiązujących przepisów, jako kierowca, mam często problem z zachowaniem się, gdy widzę stojących przy przejściu i rozmawiających (ze sobą, przez telefon) lub tylko czekających na kogoś pieszych. Czy będą przechodzić, czy tylko na cokolwiek czekają? Rozumiem, że po przegłosowaniu nowych rozwiązań będę musiał zatrzymać się i poczekać na ewentualny sygnał od pieszych, że nie zamierzają przechodzić, a tylko chwilowo znaleźli sobie w miarę bezpieczne miejsce na spotkanie towarzyskie.

Przyznam, że trochę dziwię się naszym posłom. Proponowana zmiana jest już kolejną, która ma zmieniać prawo o ruchu drogowym. Czy w Polsce jest choć jedna ustawa, a więc akt regulujący stosunki prawne, która nie uległa zmianie przez np. dwadzieścia lat? Kochani posłowie. Prawo powinno być stabilne. Ja wiem, że warunki życia się zmieniają. Że samochodów jest coraz więcej, że ich możliwości szybkiej jazdy są coraz większe. I prawo trzeba do tych zmian dostosowywać. Ale nie oznacza to wcale, że musimy każdy przypadek, jaki zaistniał w otaczającym nas świecie, opisywać w obowiązujących ustawach i zmieniać te ustawy w zależności od tego, co się stało gdzieś w Samoklęskach Górnych czy Kluczykach Dolnych.

Fakt, że zbliżają się parlamentarne wybory, które prawdopodobnie zmienią układ sił na scenie politycznej, nie powinien zwiększać waszej aktywności ustawodawczej. Zwłaszcza, gdy aktywność ta może skutkować pogorszeniem warunków życia obywateli. Osiem lat tworzenia prawa w systemie akordowym (tak wynika z oficjalnych danych, o których pisała także gazetabaltycka.pl: http://gazetabaltycka.pl/promowane/zatopieni-w-przepisach-sparalizowani-biurokracja) zapisało się wystarczająco dobrze w pamięci wyborców i tego obrazu nie zmienią dzisiejsze próby przekonywania, jak to dobrze żyje się w naszym kraju. Dwa miliony emigrantów są tego aż nazbyt wyraźnym dowodem.

Jeśli już chcecie zwiększyć bezpieczeństwo pieszych w obrębie przejść, to skorzystajcie z dobrej moim zdaniem rady, wygłoszonej przez pana Jerzego Dziewulskiego (tak, tego znanego, niegdyś antyterrorystę, z bronią w ręku dbającego o bezpieczeństwo „komunistycznego niby–państwa”, narażającego życie w obronie zwykłych obywateli). On zaproponował, wzorem rozwiązań np. niemieckich, że wystarczy w prawie zapis, aby kierujący pojazdem miał obowiązek ułatwienia pieszemu przejście przez jezdnię. Tylko tyle i aż tyle. Rozwiązanie odwoływałoby się do rozsądku tak kierującego, jak i pieszego. Obu zmuszałoby do myślenia, czego o omawianym projekcie w żaden sposób powiedzieć nie można. Szkoda, że, jak widać po owym projekcie, nie można tego powiedzieć też o jego twórcach.

Ale może przyczyną powstawania tego typu projektów wcale nie jest zwiększenie bezpieczeństwa użytkowników dróg. Odnoszę wrażenie, że niektórzy z posłów liczą na to, że ich aktywność zapewni im bezpieczne przejście przez trudny, niewątpliwie stwarzający zagrożenie, okres wyborczy. Ale czy to swoje, polityczne bezpieczeństwo zapewniać sobie muszą kosztem bezpieczeństwa pozostałych, tak zwanych zwykłych obywateli? No cóż. Wyniki wyborów pokażą, czy te kalkulacje mogą się sprawdzić.

Xawery Lopiński, Gazeta Bałtycka

O autorze

renomowany portal motoryzacyjny. Auta nowe i używane. Najlepsze salony samochodowe, komisy i warsztaty. Pokazujemy i promujemy tylko prawdziwych fachowców.

Komentarz